W starych, dobrych czasach sportowcy nie rozmawiali o pieniądzach. Trenowali w wolnym czasie, rywalizowali z pasji, a zwycięstwo było ostateczną nagrodą. Co najwyżej można było liczyć na pucharek z cyny (w polskich warunkach to był raczej efektownie rżnięty kryształ). Legendą stał się sweter za mistrzostwo olimpijskie. Potem były radiomagnetofony, suszarki, samochody. I pieniądze. A potem urodziliśmy się my.
Dziś sport da się uprawiać i dobrze się bawić w zasadzie bez pieniędzy, ale od pewnego momentu to niemożliwe. Sportowcy otwarcie mówią o swojej „profesji”, o „motywacji finansowej”, o „zabezpieczeniu na przyszłość”. Nas to nie dziwi. Życie zmieniło się nie do poznania – także w kwestiach finansowych – i wiara w to, że sport tej zmianie nie podlega, jest naiwnością. Albo się profesjonalizujesz, albo giniesz.
Ubiegłoroczne rekordy z Warszawskiego Półmaratonu Pokoju
Ciągła profesjonalizacja naszego półmaratonu to wśród wielu czynników także ciągła dbałość o poziom sportowy. Dlatego tak bardzo ucieszyły nas dwa rekordowe wyniki uzyskane równo rok temu przez Tanzańczyka Emanuela Gisamodę i Etiopkę Tiruye Aman, którzy uzyskali najlepsze wyniki w historii naszej imprezy. Dlatego też chcemy, aby w tym roku znów było bardzo emocjonująco i bardzo szybko. Jak nigdy dotąd.
Co przyniesie niedziela? Rywalizacja wśród pań
Zacznijmy od pań. Gdyby pokonywać każdy kilometr półmaratonu w 3 minuty i 13 sekund to wynik na mecie wynosiłby…? No właśnie – ile? 1 godzina 7 minut i 53 sekundy. To jest właśnie życiówka Kenijki Shamili Kipsiror, w dodatku uzyskana na pofałdowanej, wietrznej trasie ledwie dwa tygodnie temu. Tylko o półtorej sekundy wolniej pokonywały trasę półmaratonu inna Kenijka Cynthia Jerop oraz Etiopka Aminet Ahmed – obie legitymują się identyczną życiówką 68:26. Niewiele wolniej biegała już inna Etiopka Fantu Gelasa (68:58) oraz trzecia przed rokiem Veronica Njeri Maina z Kenii (69:17).
Jak to się ma do tego, co nas czeka w niedzielę? Ano tak, że te dziewczyny – oraz kilka innych z wielkimi ambicjami – zaczną w tempie 3:12 na kilometr. I żadna nie zamierza brać jeńców. Wszystko albo nic. Cel? Dość jasny – wynik poniżej 68, a może i 67 minut. Ambitnie? Tak – przecież sport żywi się ambicją. Marzeniami. Sięganiem po nieosiągalne. Ale i – dyspozycją dnia. Nieprzewidywalnością. Niespodzianką. Nie wiemy więc, kto wygra. Pewne jest to, że gwarantujemy wielkie emocje.
Szybkie ściganie wśród panów
A co z mężczyznami? Kenijczyk Paul Tiongik – 60:01. Jego rodak Philimon Maritim – 60:31. Ugandyjczyk Matthew Chekwurui – 60:36. Evans Nyakamba Mayaka z Kenii – 60:37? Dickson Nyakundi – 60:39? A może zwycięzca mityngu Diamentowej Ligi i wicemistrz świata U-20 Taresa Tolosa z Etiopii? Były mistrz świata U-20 w biegu na 3000 z przeszkodami Barnabas Kipyego? Abraham Akopesha? Alfred Ngeno? Jaki będzie scenariusz rywalizacji tak wyrównanej i szerokiej stawki najlepszych?
Pierwsze 5 kilometrów w 14 minut i 10-15 sekund. 10 km – 28 minut i 20-25 sekund. A potem z trasy zejdzie zając i zacznie się prawdziwy bieg. Nie będzie się za kim skryć, nie będzie można udawać siły. Zostanie prawdziwa, wypracowana na treningach moc i… adrenalina. Wierzymy, że ta magiczna mieszanka poprowadzi czołówkę do złamania bariery jednej godziny. Nie wiemy, czy to się uda. Bo to jest sport. Ale wiemy, że rywalizacja na takim poziomie w połączeniu z frekwencją sprawią, że 17. Nationale-Nederlanden Półmaraton Warszawski staje się biegiem o europejskim znaczeniu.
Czy zapiszemy rekordową biegową historię?
Pewne są jeszcze dwie rzeczy. Po pierwsze – czeka nas fantastyczna rywalizacja i emocje, jakich jeszcze nigdy dotąd nie przeżywaliśmy. Po drugie – wygrają najlepsi. Już teraz trzymamy za nich kciuki.
PS
Regulamin nagród 17. NN Półmaratonu Warszawskiego przewiduje 25 tysięcy dolarów za pobicie rekordu świata. Wystarczy przebiec pierwszy kilometr w 2:43, a potem utrzymać to tempo.